środa, 26 lipca 2017
Pinta Rye Wine
Miałem spore oczekiwania dotyczące tego piwa, gdyż na papierze wygląda bardzo ciekawie. Piwowarzy z Pinty wybrali się w podróż do Ameryki Południowej w poszukiwaniu nowych odmian chmielu. Efektem tej wyprawy jest właśnie "Hop Tour Rye Wine", czyli bardzo mocne piwo oparte (częściowo) o ziarna żyta, chmielone argentyńskimi chmielami. Słód żytni (czy też ogólnie żyto) zawiera sporą ilość beta-glukanów i innych związków, które wprowadzają do piwa gładką konsystencję. Bardzo to utrudnia filtrację brzeczki, gdyż nieraz przypomina ona kisiel.
30% ekstraktu (!), 12,9% alkoholu (!) - takimi parametrami chwali się Pinta na etykiecie. Z zainteresowaniem otwarłem butelkę i przelałem piwo do szkła. Ma ciemną, bursztynowo-miedzianą barwę i zauważalnie gęstą konsystencję. Piana niewielka, wysycenie również. Aromat dość dziwny, jest tu sporo karmelu (ale jakby przypalonego), lekka chlebowa nuta i jeszcze jeden nieprzyjemny element, którego początkowo nie potrafiłem określić. Po pierwszym łyku już wiedziałem - to sos sojowy. Oleistość piwa daje ciekawe odczucie w ustach, jednakże każdy kolejny łyk wzmacnia percepcję sosu sojowego i spalonego karmelu (zarówno w smaku, jak i aromacie). Całość wieńczy goryczka kojarząca się z ziołami. Męczyłem się (choć to tylko 0,33l) i chyba jedynie wysoka cena tego "żytniego wina" zmusiła mnie do opróżnienia butelki. W mojej ocenie - ciekawy eksperyment, ale zupełnie nieudany.
wtorek, 25 lipca 2017
Leffe Rituel 9
Tym razem wziąłem na warsztat kolejne piwo z Leffe, oznaczone jako "Rituel 9". Jak łatwo się domyślić, to piwo zawiera 9% alkoholu. Trudno mi je przypisać do konkretnego gatunku, zatem wpada do sporego worka o nazwie "belgian strong ale".
Rytualna dziewiątka prezentuje się bardzo dobrze: ciemnozłoty trunek jest zwieńczony koroną białej piany, która długo się utrzymuje - dzięki czemu można dłużej cieszyć się aromatem. A jest czym! Jest to oczywiście piwo górnej fermentacji, zatem spodziewałem się poczuć owoce - ale nie spodziewałem się, że będą aż tak intensywne. Przeplata się tu aromat bananów i brzoskwiń, oba są wyraźnie wyczuwalne i jednocześnie świetnie się komponują. W tle delikatna nuta słodowa. W smaku odwrotnie: przeważa słodowość, ale jest podkreślona owocami. Alkohol prawie niewyczuwalny; Belgowie osiągnęli tu znakomitą pijalność (zwłaszcza w stosunku do mocy). Przejrzałem skład i spodziewałem się zastać tam cukier (który jednocześnie zwiększa moc i pijalność, jego zawartość jest charakterystyczna dla większości piw belgijskich), a tu niespodzianka - wśród ingrediencji znalazły się tak niecodzienne składniki, jak niesłodowany jęczmień i kukurydza, ale cukru brak!
Żałuję, że miałem tylko 0,33l "Dziewiątki".
czwartek, 13 lipca 2017
Mort Subite Oude Kriek
Ależ emocje! Słyszałem wiele o tym krieku i czekałem na odpowiedni moment, aby je otworzyć. Z niewiadomych przyczyn tenże moment nastał pewnego wieczoru, kiedy to poczułem wiśniowy zew z piwnicy.
Kriek to wyjątkowy styl piwa warzony praktycznie tylko przez Belgów. Bazą jest lambik, czyli piwo tzw. fermentacji spontanicznej - co oznacza, iż do brzeczki nie zadaje się drożdży piwnych, ale wylewa się ją w obszerne i płytkie zbiorniki. Chodzi o jak największą powierzchnię, aby możliwie szybko wyłapać drożdże obecne w powietrzu. Słowo "szybko" w przypadku lambików jest nieco na wyrost, gdyż proces fermentacji takiego piwa trwa kilkanaście miesięcy. Po tym czasie dodaje się wiśni (zazwyczaj są to kwaśne odmiany), a drożdże z piwa dojadają cukry dostarczone przez owoce. Stąd nazwa: "kriek" po belgijsku oznacza właśnie wiśnię. Dzikie drożdże działają powoli, wobec tego kriek dojrzewa w butelce przez kolejne miesiące. W efekcie otrzymany trunek jest kwaśny (od kwasu z wiśni) i pełen aromatów typowych dla drożdży Brettanomyces: stajnia, siano itp.
Zdaję sobie sprawę, iż nie brzmi to apetycznie - z pewnością nie jest to piwo dla każdego, a i w Belgii krieki często się dosładza.
Mort Subite jest oznaczony jako "oude kriek", co oznacza, że żadnego dosładzania tutaj nie popełniono. Po odkorkowaniu z butelki wydobywa się bardzo ciekawy aromat: wiśnie, czerwone wino i wspomniane wyżej akcenty wytwarzane przez dzikie drożdże, które mnie kojarzą się najbardziej ze starą, zamkową piwnicą. Barwa czerwona; delikatna, różowa piana. Nie czekając długo nabrałem trunku w usta i tu zaskoczenie: smak jest jeszcze ciekawszy od zapachu! Piwo jest kwaśne, nawet bardzo - co sprawia, że jest niesamowicie orzeźwiające. Jeśli lubicie czasem wypić sok z cytryny lub zjeść kwaśne żelki, to jest coś dla Was :) Ale kwaśność to tylko jeden z elementów wyjątkowo złożonego smaku. Wciąż bardzo wyraźne są wiśnie oraz czerwone wino, w tle pojawia się słodowa nuta. Goryczki brak. Po kilku łykach połączonych z dalszym podziwianiem aromatu wyczułem również przyjemny, orzechowy akcent. Myślałem, że to pomyłka, ale jednak nie - doczytałem, że do krieka celowo wrzuca się całe wiśnie, wraz z pestkami. Alkohol wyciąga z pestek właśnie te drewniano-orzechowe posmaki.
Degustacja skończyła się zdecydowanie zbyt szybko, ale sprawiła mi dużą przyjemność. Z radością wrócę do tego wspaniałego piwa i polecam je każdemu odważnemu!
środa, 12 lipca 2017
Bacchus, czyli połączenie RISa z winem
Dzięki uprzejmości kolegi (Łukasz, pozdrawiam!) udało mi się zdobyć buteleczkę (0,3l) tego ciekawego piwa. Browar Olimp postanowił uwarzyć RISa i dodać do niego... moszczu z winogron. RIS, czyli Russian Imperial Stout to bardzo mocne piwo o czarnej barwie; charakterystyczny jest w nim intensywny, palony smak i aromat kojarzący się z kawą. Bardzo byłem ciekaw, co da połączenie tego stylu z winem!
Zalakowany kapsel sprawił mi nieco problemów przy otwieraniu, ale ostatecznie udało mi się nie wzbogacić zawartości butelki o okruchy laku. Bacchus jest czarny i ma bardzo skromną, beżową pianę. Nagazowanie jest niskie, ale to również cecha RISów. Aromat to w większości kawa i palone ziarno, ale po bliższym zapoznaniu się z nim wyczułem również nuty winne. Smak prezentuje się podobnie: kawa, kawa, kawa, goryczka od palonych słodów i w tle czerwone wino. Niestety, już po kilku minutach obcowania z Bacchusem wszelkie akcenty winne przestają być wyczuwalne, gdyż paloność całkowicie je przykrywa. Pozostałem zatem z dobrym RISem.
Cenię Browar Olimp za takie eksperymenty, jednakże tutaj moszcz winny nie wniósł zbyt wiele. Ostry, agresywny aromat RISa nie wpuszcza nikogo na swoje terytorium!
wtorek, 11 lipca 2017
Krasna Jędza
Jest lato, jest ciepło i naszła mnie ochota na irlandzkie piwo czerwone. Ten styl charakteryzuje się słodowym, czasem lekko karmelowym smakiem, dość niską goryczką (odczuwalną głównie na finiszu) oraz - oczywiście - czerwoną barwą. W sklepie znalazłem tylko jedno piwo w tym stylu, więc wybór padł na nie!
Niepokój budzą już treści na etykiecie, jakoby to piwo miało charakteryzować się aromatami kawy i czekolady (?). Aromat słodowy jest ledwo wyczuwalny - za to łatwo można wyłapać przykry, siarkowy zapach. Prawdopodobnie popełniono błąd przy fermentacji; gdy drożdże są "zestresowane" (np. poprzez nagłe zmiany temperatur czy gęstości otoczenia), produkują wtedy siarkowodór. Kolor piwa można nazwać czerwonym tylko przy bardzo dużej dozie dobrej woli; barwa jest brudna i niezbyt atrakcyjna. W smaku pusto: jest delikatna słodowość, jest delikatna goryczka i nic poza tym.
Niestety, ale prawie nic się w Krasnej Jędzy nie udało. Odradzam.
środa, 5 lipca 2017
Dark Saison
Podczas chwilowego wypadu do Cieszyna zaopatrzyłem się w nowy wyrób z tamtejszego browaru, czyli piwo Dark Saison. Ma ono 15% ekstraktu i 7% alkoholu, dodano płatki dębowe z beczek po sherry oloroso. Brzmi ciekawie, prawda?
Chętnie próbuję tego typu wariacji, piwa będące stuprocentowymi reprezentantami danego stylu nie są dla mnie aż tak interesujące (chyba, że akurat danego stylu jestem miłośnikiem :)). Dark Saison ma ciemny, niemal czarny kolor z lekko czerwonymi refleksami. Piana średniopęcherzykowa, szybko się redukuje do niewielkiego pierścienia. W aromacie wyczuwam czekoladę oraz nieco nut owocowych, kojarzących się z wiśnią i czerwonym winem. Pod wieloma względami jest to piwo zbliżone do Red Roeselare Ale z tego samego browaru. Główna różnica to drożdże: Dark Saison przefermentowano drożdżami górnej fermentacji, natomiast w Red Roeselare Ale użyto specjalnej mieszanki drożdżowo-bakteryjnej, która miała imitować styl flanders red ale. Tę różnicę czuć zwłaszcza w smaku: Dark Saison jest lekko czekoladowy i, niestety, dość pusty. Obiecujący aromat pozostawił uczucie niedosytu, akcenty owocowe nie miały żadnego odzwierciedlenia w smaku. Mimo wszystko jest to ciekawe piwo i zachęcam do spróbowania!
wtorek, 4 lipca 2017
Klio (Browar Olimp)
Berliner Weisse jest stylem wywodzącym się z... Może nie zdradzę, tylko zrobię jakiś konkurs? :) To piwo lekkie (ok. 3% alkoholu), kwaśne (zakwaszane za pomocą bakterii kwasu mlekowego) i jasne. Czyli doskonałe na gorące dni, gdyż znakomicie orzeźwia.
Wariacja browaru Olimp na temat tego stylu zawiera 3,5% alkoholu oraz dodatek żurawiny. Klio zawdzięcza tym owocom różową barwę oraz słodko-cierpkie nuty żurawinowe, które przyjemnie się składają z kwaśnym smakiem samego piwa. O ile kompozycja aromatyczno-smakowa jest udana, to - niestety - żurawina wniosła również taniny (jak mniemam), które powodują niezbyt miłe uczucie ściągania w gardle. Mimo to uważam Klio za udane piwo i polecam je (dobrze schłodzone) na gorące dni!
Subskrybuj:
Posty (Atom)