piątek, 15 września 2017
Fortuna Wild Sour Pigwa
Czekałem na to piwo od momentu, gdy Browar Fortuna zapowiedział kooperację z belgijskim browarem Boon, jednym z najsłynniejszych producentów klasycznych lambików. Jestem miłośnikiem tego gatunku, wobec tego piwo oparte na produkcji Boon musiało wzbudzić moje zainteresowanie!
Zaskoczyło mnie wydanie takiego piwa w serii Fortuna, która jest przeznaczona dla dość słodkich piw z różnymi sokami. Spodziewałbym się raczej nowego Komesa, który jest bardziej ekskluzywną marką browaru Fortuna - zwłaszcza, że Komesy nawiązują do belgijskich stylów piwnych. Ale nie! Mieszanka lambika z piwem pszenicznym Fortuny oraz sokiem z pigwy wyszła jako śmieszne piwo "Fortuna Wild Sour Pigwa". Bardzo nie lubię takiego pomieszania językowego, aczkolwiek trochę to rozumiem. Nikt nie wie, jak brzmi "pigwa" po angielsku - a "Fortuna Dzika i Kwaśna z Pigwą" też nie brzmi jak nazwa bestsellera. Do tego etykieta z jakimś dziwnym małpiszonem... Nijak nie pasuje mi to do ekskluzywnego lambika, dojrzewającego parę lat w dębowej beczce! Być może browar chciał przyciągnąć do tego ciekawego piwa także ludzi nie mających pojęcia o lambikach, za to lubiących Fortuny z sokiem?
Dość tych rozważań, przejdźmy do rzeczy - czy w ogóle jest o co kruszyć kopie? Lambika jest tu 28%, do tego piwo Fortuny oparte na pszenicy, sok z pigwy i jabłek (?). Liczyłem na wyższy udział lambika, ale pewnie podniosłoby to cenę - a Fortuna nie należy przecież do drogich piw. Piwo ma ciemnozłoty kolor, jest mętne i ma pianę o średniej wielkości i trwałości. Cechuje się owocowym, lekko kwaśnym aromatem, który zachęca do jak najszybszej degustacji - co uczyniłem bez zbędnej opieszałości. Wild Sour Pigwa jest tylko delikatnie słodka (kamień z serca!) i ma wyraźną kwaśność na finiszu. Trudno mi powiedzieć, ile z tej kwaśności wynika z pigwy, a ile z lambika - podobnie zresztą z owocowym aromatem. Nuty typowo lambikowe (piwniczne, ziemiste, stajenne) są niemal nieobecne; coś tam chwilami wyczuwałem (na granicy autosugestii).
Brzmi zachęcająco, czy niekoniecznie? Może spróbuję jeszcze jeden łyk... Gdybym go miał, gdyż piwo zniknęło w mgnieniu oka! Faktem jest, iż Fortuna stworzyła piwo niesamowicie pijalne. Szkoda, że to już końcówka lata, gdyż świetnie by się sprawdziło podczas upałów. Nie pamiętam, kiedy tak szybko opróżniłem szkło. Sam nie wiem, czy się obruszać, czy cieszyć - że browar zrobił z lambika coś tak przystępnego! Polecam, spróbujcie sami. Myślę, że będzie to znakomite wprowadzenie do poszerzenia piwnych horyzontów!
wtorek, 5 września 2017
Cisza Nocna (Biedronka)
Tym razem kolejne piwo z Biedronki! Wydaje mi się, że produkty Manufaktury Piwnej browaru Jabłonowo są również dostępne w innych sklepach, ale faktem jest, iż są w stałej ofercie owadzich dyskontów - zatem wrzucam je do tego samego worka. Czy można kupić dobre piwo w Biedronce? Kliknij i dowiedz się!
Właściwie to nie musisz klikać, bo dalsza część tekstu jest właśnie tu. Poza tym wiadomo już, że można tam znaleźć piwa dobre - aczkolwiek tylko okazyjnie. O czym to... A! Cisza Nocna! Jest to ciemny lager zawierający 6,3% alkoholu. W szkle wieńczy go beżowa, drobnopęcherzykowa piana, która prezentuje się okazale. Aromat mocno słodowy, kojarzący się z murzynkiem (ciastem, oczywiście) lub bardzo ciemnym chlebem. Smak uzupełnia te nuty lekkim karmelem. Goryczki właściwie brak. Pije się to zaskakująco przyjemnie, gdyż piwo jest lekkie w odbiorze.
Nie ma się tu czym zachwycać, Cisza Nocna jest dość jednowymiarowa - jednakże jest to całkiem udane i smaczne piwo. Polecam, spróbujcie! Za niecałe 3 zł jest to inwestycja o wysokiej stopie zwrotu, a może przy okazji dobijecie do kwoty uprawniającej do kolejnej naklejki ze Świeżakiem.
poniedziałek, 4 września 2017
Petronelka - saison z jałowcem
Jałowiec to ciekawa roślina i wdzięczny dodatek do piw. Niedawno na spacerze w lesie "przetestowałem" jej owoce w różnych stadiach rozwoju i właściwie wszystkie obdarzały mnie interesującymi aromatami, od mocno żywicznego, przez pieprzowo-przyprawowy aż do miodowego. Wobec tego z chęcią spróbowałem saisona z jałowcem z browaru Szałpiw (czyli Wojciech i Jan Szała, ojciec i syn).
Zaskoczył mnie bogaty skład: użyto aż trzech odmian chmielu i wielu przypraw (poza jałowcem są to kolendra, imbir, anyż i kardamon). Piwo jest mętne, piana dość szybko znika. Aromat przyprawowy z lekką nutą cytrusową, smak - podobnie. Na finiszu ziołowa goryczka. Piwo jest dobrze pijalne, ale poza tym nie sprawiło mi szczególnej przyjemności. W piwie ceni się złożoność smaku i aromatu, jednakże w mojej ocenie Szałpiw tutaj przedobrzył. Trudno mi odróżnić w Petronelce poszczególne elementy składowe (gdyż żadna z nut się nie wyróżnia), wobec czego brakuje mi jakiegokolwiek degustacyjnego punktu zaczepienia.
Można spróbować i potrenować swoje umiejętności sensoryczne. Ja jednak raczej już do tego piwa nie wrócę.
niedziela, 27 sierpnia 2017
Kustosz IPA (Biedronka)
Ostatnio w Biedronce zaczęły się pojawiać piwa nieco ciekawsze, niż jasny eurolager w wersji naturalnej (Fasberg/Kustosz) lub potężnej (VIP). Doszły mnie słuchy, iż niektóre sklepy nawiedził nawet witbier czy blonde, jednakże takich rarytasów u mnie do tej pory nie zaznałem. Za to odnalazłem na półkach Kustosza w gatunku IPA w iście burżuazyjnej cenie 2,99 zł! Nie samym Duchesse de Bourgogne człowiek żyje, zatem sięgnąłem śmiało po butelkę tego trunku.
Etykieta poinformowała mnie o zawartości 6% alkoholu oraz nieco poniżej 14% ekstraktu. Dość mało, jak na IPA, ale postanowiłem się nie zniechęcać. Aromat jest wyraźnie chmielowy, niestety niezbyt wyszukany. Śladów amerykańskich chmieli nie odnalazłem, aromat jest bardziej trawiasto-ziołowy. Kustosz IPA ma ładną i trwałą pianę, która lekko koronkuje na szkle. W smaku przeważa słodowość zwieńczona delikatną goryczką. Nie jestem miłośnikiem bardzo gorzkich piw, ale tu ponownie jest jej zbyt mało w stosunku do norm w tym stylu.
W efekcie otrzymałem piwo dość słodkie z gorzkawym finiszem i aromatem taniego chmielu. Jak na 2,99 zł - nie jest źle! Jeśli robisz akurat zakupy na grilla w Biedronce, Kustosz IPA stanowi dobrą alternatywę dla eurolagerów - ale reprezentant gatunku to zdecydowanie nie jest.
piątek, 11 sierpnia 2017
Piotrek z bagien - Watermelon Ale
Lato w pełni, zatem browar Jan Olbracht zdecydował się na świetny ruch i przygotował piwo z sokiem z arbuza. Czy istnieje owoc, który bardziej kojarzy się Wam z latem niż arbuz? Co prawda jego sok to głównie woda, ale z ciekawością nabyłem rzeczone piwo.
Barwa bursztynowa z różowymi przebłyskami, do tego obfita (choć nietrwała) piana, mętne. Aromat intensywnie owocowy, najbardziej wyraźny jest melon - a pod nim nieco ostrzejsza nuta chmielowa. W smaku również dominuje melon, wyczuwalna jest także lekka nuta słodowa. Na finiszu delikatna i krótka goryczka. Jak można się domyślić po powyższym opisie, Watermelon Ale jest bardzo pijalne i orzeźwiające; znakomicie się sprawdzi w obecnych upałach. Co prawda dla mnie jest to piwo melonowe, a nie arbuzowe, ale to przecież zbliżone owoce, zatem nie będę się czepiać. Jeśli szukacie lekkiego, ożywczego piwa na ciepłe dni - polecam!
środa, 9 sierpnia 2017
1 na 100 (Kormoran)
Piwa bezalkoholowe cieszą się ostatnio dużą popularnością. Przyznam, że omijałem je w sklepach, ale głosy znajomych przekonały mnie, że warto przyjrzeć się im bliżej. Wobec tego nabyłem wyrób browaru Kormoran, który... nie jest piwem bezalkoholowym. Prawie.
1 na 100 - sekret kryje się w nazwie, gdyż jest to piwo zawierające 1% alkoholu. Przyznam, że trudno mi zrozumieć jego ideę - bo ani to "normalne piwo", ani "piwo bezalkoholowe"... Ale czy warto w ogóle się nad nim pochylić?
Kormoran postanowił zrobić coś ciekawego, ponieważ opisywane piwo nie jest zwykłym eurolagerem, ale APA - czyli jasnym piwem górnej fermentacji, zawierającym amerykańskie chmiele (o charakterystycznych, cytrusowych aromatach). Faktycznie tak jest! Po zdjęciu kapsla chmiel od razu daje o sobie znać. Intensywny aromat, nieco cytrusowy - a samo piwo jest dość mętne, z niezłą pianą. Po pierwszym chmielowym natarciu wyczułem w zapachu również delikatną nutę słodową, która jednak szybko się poddaje. 1 na 100 ma przyjemną, gładką teksturę (zapewne dzięki użyciu słodu żytniego) i sporą goryczkę - w smaku trudno wyczuć cokolwiek innego poza chmielami, słodowej nuty brak. Dobrze orzeźwia, aczkolwiek ja nie jestem fanem zasypywania piwa wiadrami chmielu. Jeśli ktoś lubi - polecam. Oraz przyznaję, że nawet piwa bez/niskoalkoholowe mogą być ciekawe!
poniedziałek, 7 sierpnia 2017
Lindemans Oude Gueuze Cuvée René
Podobno 4 sierpnia był Międzynarodowy Dzień Piwa i Piwowara, wobec tego postanowiłem wydobyć ostatnią butelkę z mojego belgijskiego zamówienia.
Oude Gueuze to przedstawiciel gatunku gueuze, czyli mieszanki młodego i starego lambika (o lambikach pisałem więcej przy okazji tego wpisu). Przy czym słowo "młody" ma w przypadku lambików zupełnie inne znaczenie - jest to zazwyczaj piwo 1-roczne, a "stare" ma 2-3 lata. Młody lambik nie jest jeszcze do końca odfermentowany, gdyż dzikie drożdże pracują bardzo powoli. Wobec tego wnosi do starego lambika cukry, które po dalszej fermentacji w butelce nagazują piwo. Poza tym młodsza część mieszanki tonuje kwaśność tej starszej. Jak nietrudno odgadnąć, gueuze jest kwaśne - a wersja "oude gueuze" nie jest dosładzana.
Bardzo lubię etykiety Lindemans, ta również przypadła mi do gustu. Butelka prezentuje się znakomicie. Umieszczono na niej datę rozlewu (październik 2015) oraz datę ważności (gdzieś w 2021, choć oczywiście nie należy się tym zbytnio sugerować). Zdjąłem kapsel, odkorkowałem i od razu urzekł mnie aromat - orzeźwiający, kojarzący się z białym winem, moszczem i jabłkami. Łączą się z tym oczywiście akcenty stajenno-piwniczne. Piwo ma ładny, złoty kolor i niewielką pianę. Chciałem głębiej przeanalizować aromat, ale nie potrafiłem mu się oprzeć i wziąłem pierwszy łyk. Smak również przypomina białe wino, choć jest też zdecydowanie kwaśny - ale w przyjemny, rześki sposób. Każde zbliżenie szkła do ust i nosa prezentowało jakby nieco inną kombinację nut - raz jest to wino, innym razem agrest lub jabłka, a wszystko podszyte "starym" aromatem, który również mieni się od piwnicznego do wyraźnie korkowego.
Całość sprawiła mi dużo przyjemności! Jeśli nie odstraszają Was "dzikie" aromaty, otworzy się przed Wami złożony i fascynujący trunek.
środa, 26 lipca 2017
Pinta Rye Wine
Miałem spore oczekiwania dotyczące tego piwa, gdyż na papierze wygląda bardzo ciekawie. Piwowarzy z Pinty wybrali się w podróż do Ameryki Południowej w poszukiwaniu nowych odmian chmielu. Efektem tej wyprawy jest właśnie "Hop Tour Rye Wine", czyli bardzo mocne piwo oparte (częściowo) o ziarna żyta, chmielone argentyńskimi chmielami. Słód żytni (czy też ogólnie żyto) zawiera sporą ilość beta-glukanów i innych związków, które wprowadzają do piwa gładką konsystencję. Bardzo to utrudnia filtrację brzeczki, gdyż nieraz przypomina ona kisiel.
30% ekstraktu (!), 12,9% alkoholu (!) - takimi parametrami chwali się Pinta na etykiecie. Z zainteresowaniem otwarłem butelkę i przelałem piwo do szkła. Ma ciemną, bursztynowo-miedzianą barwę i zauważalnie gęstą konsystencję. Piana niewielka, wysycenie również. Aromat dość dziwny, jest tu sporo karmelu (ale jakby przypalonego), lekka chlebowa nuta i jeszcze jeden nieprzyjemny element, którego początkowo nie potrafiłem określić. Po pierwszym łyku już wiedziałem - to sos sojowy. Oleistość piwa daje ciekawe odczucie w ustach, jednakże każdy kolejny łyk wzmacnia percepcję sosu sojowego i spalonego karmelu (zarówno w smaku, jak i aromacie). Całość wieńczy goryczka kojarząca się z ziołami. Męczyłem się (choć to tylko 0,33l) i chyba jedynie wysoka cena tego "żytniego wina" zmusiła mnie do opróżnienia butelki. W mojej ocenie - ciekawy eksperyment, ale zupełnie nieudany.
wtorek, 25 lipca 2017
Leffe Rituel 9
Tym razem wziąłem na warsztat kolejne piwo z Leffe, oznaczone jako "Rituel 9". Jak łatwo się domyślić, to piwo zawiera 9% alkoholu. Trudno mi je przypisać do konkretnego gatunku, zatem wpada do sporego worka o nazwie "belgian strong ale".
Rytualna dziewiątka prezentuje się bardzo dobrze: ciemnozłoty trunek jest zwieńczony koroną białej piany, która długo się utrzymuje - dzięki czemu można dłużej cieszyć się aromatem. A jest czym! Jest to oczywiście piwo górnej fermentacji, zatem spodziewałem się poczuć owoce - ale nie spodziewałem się, że będą aż tak intensywne. Przeplata się tu aromat bananów i brzoskwiń, oba są wyraźnie wyczuwalne i jednocześnie świetnie się komponują. W tle delikatna nuta słodowa. W smaku odwrotnie: przeważa słodowość, ale jest podkreślona owocami. Alkohol prawie niewyczuwalny; Belgowie osiągnęli tu znakomitą pijalność (zwłaszcza w stosunku do mocy). Przejrzałem skład i spodziewałem się zastać tam cukier (który jednocześnie zwiększa moc i pijalność, jego zawartość jest charakterystyczna dla większości piw belgijskich), a tu niespodzianka - wśród ingrediencji znalazły się tak niecodzienne składniki, jak niesłodowany jęczmień i kukurydza, ale cukru brak!
Żałuję, że miałem tylko 0,33l "Dziewiątki".
czwartek, 13 lipca 2017
Mort Subite Oude Kriek
Ależ emocje! Słyszałem wiele o tym krieku i czekałem na odpowiedni moment, aby je otworzyć. Z niewiadomych przyczyn tenże moment nastał pewnego wieczoru, kiedy to poczułem wiśniowy zew z piwnicy.
Kriek to wyjątkowy styl piwa warzony praktycznie tylko przez Belgów. Bazą jest lambik, czyli piwo tzw. fermentacji spontanicznej - co oznacza, iż do brzeczki nie zadaje się drożdży piwnych, ale wylewa się ją w obszerne i płytkie zbiorniki. Chodzi o jak największą powierzchnię, aby możliwie szybko wyłapać drożdże obecne w powietrzu. Słowo "szybko" w przypadku lambików jest nieco na wyrost, gdyż proces fermentacji takiego piwa trwa kilkanaście miesięcy. Po tym czasie dodaje się wiśni (zazwyczaj są to kwaśne odmiany), a drożdże z piwa dojadają cukry dostarczone przez owoce. Stąd nazwa: "kriek" po belgijsku oznacza właśnie wiśnię. Dzikie drożdże działają powoli, wobec tego kriek dojrzewa w butelce przez kolejne miesiące. W efekcie otrzymany trunek jest kwaśny (od kwasu z wiśni) i pełen aromatów typowych dla drożdży Brettanomyces: stajnia, siano itp.
Zdaję sobie sprawę, iż nie brzmi to apetycznie - z pewnością nie jest to piwo dla każdego, a i w Belgii krieki często się dosładza.
Mort Subite jest oznaczony jako "oude kriek", co oznacza, że żadnego dosładzania tutaj nie popełniono. Po odkorkowaniu z butelki wydobywa się bardzo ciekawy aromat: wiśnie, czerwone wino i wspomniane wyżej akcenty wytwarzane przez dzikie drożdże, które mnie kojarzą się najbardziej ze starą, zamkową piwnicą. Barwa czerwona; delikatna, różowa piana. Nie czekając długo nabrałem trunku w usta i tu zaskoczenie: smak jest jeszcze ciekawszy od zapachu! Piwo jest kwaśne, nawet bardzo - co sprawia, że jest niesamowicie orzeźwiające. Jeśli lubicie czasem wypić sok z cytryny lub zjeść kwaśne żelki, to jest coś dla Was :) Ale kwaśność to tylko jeden z elementów wyjątkowo złożonego smaku. Wciąż bardzo wyraźne są wiśnie oraz czerwone wino, w tle pojawia się słodowa nuta. Goryczki brak. Po kilku łykach połączonych z dalszym podziwianiem aromatu wyczułem również przyjemny, orzechowy akcent. Myślałem, że to pomyłka, ale jednak nie - doczytałem, że do krieka celowo wrzuca się całe wiśnie, wraz z pestkami. Alkohol wyciąga z pestek właśnie te drewniano-orzechowe posmaki.
Degustacja skończyła się zdecydowanie zbyt szybko, ale sprawiła mi dużą przyjemność. Z radością wrócę do tego wspaniałego piwa i polecam je każdemu odważnemu!
środa, 12 lipca 2017
Bacchus, czyli połączenie RISa z winem
Dzięki uprzejmości kolegi (Łukasz, pozdrawiam!) udało mi się zdobyć buteleczkę (0,3l) tego ciekawego piwa. Browar Olimp postanowił uwarzyć RISa i dodać do niego... moszczu z winogron. RIS, czyli Russian Imperial Stout to bardzo mocne piwo o czarnej barwie; charakterystyczny jest w nim intensywny, palony smak i aromat kojarzący się z kawą. Bardzo byłem ciekaw, co da połączenie tego stylu z winem!
Zalakowany kapsel sprawił mi nieco problemów przy otwieraniu, ale ostatecznie udało mi się nie wzbogacić zawartości butelki o okruchy laku. Bacchus jest czarny i ma bardzo skromną, beżową pianę. Nagazowanie jest niskie, ale to również cecha RISów. Aromat to w większości kawa i palone ziarno, ale po bliższym zapoznaniu się z nim wyczułem również nuty winne. Smak prezentuje się podobnie: kawa, kawa, kawa, goryczka od palonych słodów i w tle czerwone wino. Niestety, już po kilku minutach obcowania z Bacchusem wszelkie akcenty winne przestają być wyczuwalne, gdyż paloność całkowicie je przykrywa. Pozostałem zatem z dobrym RISem.
Cenię Browar Olimp za takie eksperymenty, jednakże tutaj moszcz winny nie wniósł zbyt wiele. Ostry, agresywny aromat RISa nie wpuszcza nikogo na swoje terytorium!
wtorek, 11 lipca 2017
Krasna Jędza
Jest lato, jest ciepło i naszła mnie ochota na irlandzkie piwo czerwone. Ten styl charakteryzuje się słodowym, czasem lekko karmelowym smakiem, dość niską goryczką (odczuwalną głównie na finiszu) oraz - oczywiście - czerwoną barwą. W sklepie znalazłem tylko jedno piwo w tym stylu, więc wybór padł na nie!
Niepokój budzą już treści na etykiecie, jakoby to piwo miało charakteryzować się aromatami kawy i czekolady (?). Aromat słodowy jest ledwo wyczuwalny - za to łatwo można wyłapać przykry, siarkowy zapach. Prawdopodobnie popełniono błąd przy fermentacji; gdy drożdże są "zestresowane" (np. poprzez nagłe zmiany temperatur czy gęstości otoczenia), produkują wtedy siarkowodór. Kolor piwa można nazwać czerwonym tylko przy bardzo dużej dozie dobrej woli; barwa jest brudna i niezbyt atrakcyjna. W smaku pusto: jest delikatna słodowość, jest delikatna goryczka i nic poza tym.
Niestety, ale prawie nic się w Krasnej Jędzy nie udało. Odradzam.
środa, 5 lipca 2017
Dark Saison
Podczas chwilowego wypadu do Cieszyna zaopatrzyłem się w nowy wyrób z tamtejszego browaru, czyli piwo Dark Saison. Ma ono 15% ekstraktu i 7% alkoholu, dodano płatki dębowe z beczek po sherry oloroso. Brzmi ciekawie, prawda?
Chętnie próbuję tego typu wariacji, piwa będące stuprocentowymi reprezentantami danego stylu nie są dla mnie aż tak interesujące (chyba, że akurat danego stylu jestem miłośnikiem :)). Dark Saison ma ciemny, niemal czarny kolor z lekko czerwonymi refleksami. Piana średniopęcherzykowa, szybko się redukuje do niewielkiego pierścienia. W aromacie wyczuwam czekoladę oraz nieco nut owocowych, kojarzących się z wiśnią i czerwonym winem. Pod wieloma względami jest to piwo zbliżone do Red Roeselare Ale z tego samego browaru. Główna różnica to drożdże: Dark Saison przefermentowano drożdżami górnej fermentacji, natomiast w Red Roeselare Ale użyto specjalnej mieszanki drożdżowo-bakteryjnej, która miała imitować styl flanders red ale. Tę różnicę czuć zwłaszcza w smaku: Dark Saison jest lekko czekoladowy i, niestety, dość pusty. Obiecujący aromat pozostawił uczucie niedosytu, akcenty owocowe nie miały żadnego odzwierciedlenia w smaku. Mimo wszystko jest to ciekawe piwo i zachęcam do spróbowania!
wtorek, 4 lipca 2017
Klio (Browar Olimp)
Berliner Weisse jest stylem wywodzącym się z... Może nie zdradzę, tylko zrobię jakiś konkurs? :) To piwo lekkie (ok. 3% alkoholu), kwaśne (zakwaszane za pomocą bakterii kwasu mlekowego) i jasne. Czyli doskonałe na gorące dni, gdyż znakomicie orzeźwia.
Wariacja browaru Olimp na temat tego stylu zawiera 3,5% alkoholu oraz dodatek żurawiny. Klio zawdzięcza tym owocom różową barwę oraz słodko-cierpkie nuty żurawinowe, które przyjemnie się składają z kwaśnym smakiem samego piwa. O ile kompozycja aromatyczno-smakowa jest udana, to - niestety - żurawina wniosła również taniny (jak mniemam), które powodują niezbyt miłe uczucie ściągania w gardle. Mimo to uważam Klio za udane piwo i polecam je (dobrze schłodzone) na gorące dni!
środa, 7 czerwca 2017
Duchesse de Bourgogne
Kolejne belgijskie piwo; tym razem jeden z głównych przedstawicieli gatunku red flanders ale (bardziej znany jest chyba tylko Rodenbach). Jest to dość trudny styl i niewiele browarów sobie na niego pozwala. Po zwykłej fermentacji piwo jest leżakowane w dębowych beczkach, gdzie do pracy zabierają się bakterie - są odpowiedzialne za kwaśny smak czerwonych flandersów. Do butelek trafia zazwyczaj mieszanka piwa starszego i młodszego (w przypadku Duchesse jest to piwo 18-miesięczne i 8-miesięczne). Przy tak długim leżakowaniu do piwa dociera również więcej powietrza, co powoduje powstawanie kwasu octowego, również nadającego kwaśność.
Brzmi strasznie? Być może! Tymczasem było to zdecydowanie najlepsze piwo, jakie piłem w tym roku!
Po zdjęciu kapsla rozniósł się wspaniały, winny aromat. Piwo ma ciemnoczerwoną barwę i skromną koronkę z piany, ale trudno na te szczegóły zwracać uwagę przy tak intensywnym zapachu! Są tu czerwone owoce, wiśnie, suszone i świeże śliwki... Tak oszałamiająca kompozycja błyskawicznie zaprowadziła mnie do degustacji. W smaku jest wszystko to, co w aromacie: Duchesse de Bourgogne to piwo o niesamowicie winnym, złożonym smaku. Kwaśność jest nienachalna i w miły sposób podkreśla owocowy smak (choć i słodowość jest tu nieco wyczuwalna). Chmielu i goryczki brak. Jedynym minusem jest lekkie pieczenie w gardle po przełknięciu - ale nie alkoholowe, tylko octowe. Mnie to akurat nie przeszkadzało (od dziecka lubiłem pić ocet po ogórkach konserwowych :) ), ale z pewnością dla wielu będzie nieprzyjemne.
Podsumowując: znakomite, złożone i bardzo ciekawe piwo. Polecam!
piątek, 2 czerwca 2017
Komes Potrójny, leżakowany 3 lata
Komes Potrójny to piwo zbliżone w stylu do belgijskich tripli, aczkolwiek o mniej wyszukanym smaku (niewiele jest w nim owocowych estrów, tak charakterystycznych dla belgijskich drożdży). Mimo to mam sentyment do tego Komesa, gdyż było to jedno z pierwszych piw, które wprowadziły mnie na ścieżkę Poznania Piwa :)
Ten egzemplarz ma na etykiecie datę "2013", aczkolwiek zakładam, iż został uwarzony w okolicach kwietnia 2014 (data ważności - październik 2015). Piwo jest refermentowane w butelce (tzn. zawiera żywe drożdże), zatem powinno przetrwać znacznie dłużej.
Przetrwało! Aromat jest zdecydowanie inny od świeżego Komesa, dominują w nim rodzynki. Piwo zresztą wyraźnie pociemniało, z oryginalnego złocistego koloru przeszło w bursztynowy. Piana niewielka.
W smaku również wyraźnie wyczuwalne rodzynki oraz delikatna słodowość. Nadal jest to piwo dość wytrawne i pijalne zarazem - pomimo swojej mocy.
Zdecydowanie zyskało na czasie!
czwartek, 1 czerwca 2017
Straffe Hendrik Quadrupel
To piwo w belgijskim stylu quadrupel, czyli powinno być mocne - i jest, gdyż zawiera aż 11% alkoholu! Etykieta przypadła mi do gustu, zwłaszcza w połączeniu z kapslem prezentuje się elegancko.
Po przelaniu piwa do szkła rzuca się w oczy piana - jest bardzo obfita, niesamowicie trwała (utrzymała się praktycznie do końca) i ładnie "koronkuje" ścianki. Aromaty typowe dla quadrupla, czyli słodowe wraz z suszonymi owocami (szczególnie rodzynki). Piwo nie jest wyklejające, a solidna goryczka nie pozwala uznać tego piwa za słodkie. W drugiej połowie butelki chmielowy posmak zdominował już wszelkie nuty pochodzące ze słodu. Także słodkie akcenty zostały całkowicie przykryte przez utrzymującą się goryczkę. Szkoda, gdyż przeszkodziło mi to w cieszeniu się do końca tym piwem.
czwartek, 25 maja 2017
Leffe Blonde
Przyznam, że mam słabość do Leffe - praktycznie wszystkie ich piwa są godne polecenia. Cieszy mnie fakt, iż jest to marka coraz bardziej dostępna w Polsce.
Powyższy egzemplarz nabyłem w... Biedronce, gdzie Leffe regularnie się pojawia - zawsze w butelce 0.75l (wersja Blonde, sporadycznie Whitbread Golding). Najwyraźniej tym razem nie wytrzymało konkurencji z Fasbergiem, gdyż obniżono po tygodniu cenę (i tak już niską) z 12 zł na 9.99 zł.
Leffe Blonde to klasyczny przedstawiciel belgijskiego gatunku... blonde, a jakże. Czyli powinno to być piwo jasne, orzeźwiające, zawierające ok. 6% alkoholu i klasyczny, owocowy aromat pochodzący od drożdży belgijskich. Wersja warzona przez Leffe to 6.6% alkoholu i piękna, złota barwa. Piana niewielka, ale dość trwała. Już po otwarciu butelki zachwycił mnie wyraźnie waniliowy aromat - nie jestem pewien, skąd się on bierze (Belgowie nie podają pełnego składu piwa). W szkle wanilia jest odczuwalna słabiej, prym wiodą estrowe-owocowe aromaty. Smak jest zdominowany przez słód i skontrowany lekką goryczką. Piwo jest mocno wysycone, co tylko potęguje jego orzeźwiające właściwości. Bardzo pijalne, 0.75l wpadło we mnie w mgnieniu oka.
Zdecydowanie polecam! Leffe Blonde to świetny przedstawiciel gatunku i sprawdzi się znakomicie przy cieplejszych dniach.
środa, 24 maja 2017
Grimbergen Optimo Bruno
Optimo Bruno to piwo w stylu quadrupel (a przynajmniej tak mi się wydaje :) ) o 10%-owej zawartości alkoholu. Grimbergen to raczej masowa marka, więc nie spodziewałem się cudów - i słusznie.
Piwo ma ciemny, miedziany kolor i niezbyt trwałą pianę. Dominują słodkie, pralinowe aromaty oraz (w tle) stary, zwietrzały chmiel. W smaku bardzo podobnie - słodycz kojarząca się bardziej z czekoladkami, niż ze słodem oraz ponownie nuty niezbyt wyszukanego chmielu. Piło się całkiem dobrze, ale niekoniecznie chciałbym do tego piwa wracać.
czwartek, 18 maja 2017
Lindemans Faro
Belgijski lambik z dodatkiem cukru.
Lambiki to piwa fermentacji spontanicznej, czyli do ich tworzenia nie używa się drożdży piwowarskich, tylko pozwala się na maksymalny kontakt brzeczki z powietrzem. Brzeczkę fermentują zatem tzw. dzikie drożdże obecne w powietrzu. Ponoć w pewnych okolicach Belgii fruwają unikalne szczepy drożdży, które nadają lambikom specyficzny smak oraz aromat kojarzony z mokrym sianem czy stajnią. Są to zazwyczaj piwa kwaśne! Często dodaje się do nich stary, zwietrzały chmiel - aby nie zmieniał aromatu, a tylko dostarczył swoich właściwości przeciwbakteryjnych.
Faro ma piękny, miedziany kolor oraz bardzo nietrwałą (jest to charakterystyczne dla piw fermentowanych dzikimi drożdżami), białą pianę. Aromat zupełnie nie przypomina piwa - kojarzy się raczej z winem oraz z kwaśnymi jabłkami! Ponadto są w aromacie nuty piwniczne (być może stajenne! Nie bywam często w stajniach, więc nie jestem pewien :)). Jest to dość niecodzienny bukiet, ale przyjemny.
W smaku jest słodko-kwaśne. Ponownie wyczuwalne są jabłka oraz (nieco mniej) porzeczki. Goryczki brak, ale zastępuje ją owocowa cierpkość oraz wspomniany piwniczny aromat, który objawia się też w smaku. Całość jest bardzo orzeźwiająca i pijalna. Niestety, po kilku łykach słodycz zaczyna dominować i zdecydowanie przeszkadzać. Końcówka butelki była już wręcz wyklejająca, nie czułem niczego poza słodyczą. A szkoda! Gdyby tę słodycz nieco zredukować, byłoby świetnie.
środa, 17 maja 2017
Różowa Pantera - freestyle AIPA z różowym grejpfrutem i rozmarynem
Kolor bursztynowo-różowy, mętne. 5% alkoholu. Piany praktycznie brak - choć nalewałem dość agresywnie, utworzyło się może 5 mm piany, która po kilku sekundach zniknęła. Aromat znakomity, jest tu mnóstwo grejpfruta połączonego z cytrusowymi chmielami amerykańskimi. Oba aromaty wciąż się przeplatają i uzupełniają. W smaku zdecydowanie przeważa grejpfrut; chwilami można zapomnieć, że to piwo :) Ale bardzo mi pasowało to połączenie! Piwo nie jest zbyt gorzkie - mam wrażenie, że większość goryczki pochodzi od grejpfruta. Całość orzeźwiająca i bardzo przyjemna. Rozmarynu nie wyczułem. Jedyny minus to słabe wysycenie - przy tak orzeźwiającym trunku przydałaby się bardziej musująca faktura!
wtorek, 16 maja 2017
Orval
Tym razem wybrałem słynne belgijskie piwo Orval! Jest to produkt trapistów, ale wyjątkowy. Większość browarów trapistowskich specjalizuje się w różnych wariacjach na temat tripli, dubli, quadrupli - tymczasem Orval to piwo o zawartości alkoholu tylko 6.2% i cechuje się tym, iż do jego produkcji używa się również dzikich drożdży.
Barwa mętno-bursztynowa, obfita i dość trwała piana - ale poszarpana, z dużymi pęcherzykami. Piwo jest bardzo wytrawne, ale i mało goryczkowe. Miesza się tu mnóstwo aromatów: pojawiają się białe owoce (zwłaszcza winogrona), kwaskowatość, ziemisty finisz, a po przełknięciu ostra przyprawowość. Przyznam, że przerosło mnie to - trudno było mi tę mnogość aromatów ocenić i ostatecznie nie wiem, co o tym piwie myśleć. Nie zachwyciło mnie, ale też nie potrafię go skrytykować :)
Orval zabutelkowany był w listopadzie 2015, data ważności - listopad 2020.
Hoegaarden
Chyba najpopularniejszy witbier z Belgii. Wygląda jak powinien, czyli mętny, bardzo jasny, z niezłą pianą. Aromat cytrusowo/przyprawowy delikatny, ale przyjemny. Niestety w smaku jest już tego bardzo mało, a samo piwo jest nieco zbyt wodniste. Wysycenie wysokie, właściwe dla stylu. Generalnie było ok, ale witbier z Kormorana znacznie lepszy. Nawet ten z Miłosławia bardziej mi smakował.
poniedziałek, 15 maja 2017
St Bernardus Extra 4
Tę butelkę dostałem w gratisie przy zamówieniu na http://belgiumsbest.pl. To taka belgijska "jedynka" (jeśli przyjąć, że dubbel to 2, tripel 3 itd.), czyli w miarę zwykłe piwo - ale w porównaniu z naszymi "zwykłymi" już nie :) Dość mętne; piana ładna, ale szybko opadła. Wysycenie spore. Aromat belgijskich drożdży, ale bardziej idący w przyprawy, niż w owoce. W smaku też jest troszeczkę pieprzności i łagodna chmielowa goryczka. Podsumowując - wybitnych doznań to piwo nie oferuje (ale też i nie może), ale piło się przyjemnie. Orzeźwiające, dobrze się sprawdzi wiosną/latem.
piątek, 12 maja 2017
Red Roeselare Ale
Browar Zamkowy w Cieszynie wraz z Polskim Stowarzyszeniem Piwowarów Domowych corocznie organizują konkurs Grand Champion, w którym piwowarzy domowi mogą zgłosić swoje piwa w konkursowych kategoriach. Red Roeselare Ale to zwycięzca z 2015 roku; uwarzone w Browarze Zamkowym wg receptury autorów - Piotra Terki i Piotra Marczyka.
Butelka 0.33, alk 7.5%, ekstraktu nie pamiętam. Piwo w stylu flandryjskich ale, czyli ciemne i nieco kwaśne. Tu użyto specjalnej mieszanki drożdży i bakterii, które dały bardzo przyjemny, owocowy aromat (trochę jak malinowa mamba :) ). Niestety, dość szybko uciekł - na szczęście zostało piwo, które było smaczne. Lekka owocowa cierpkość dobrze pasowała do kwaskowatości wynikającej ze stylu. Orzeźwiające i pijalne, dostarczyło mi ciekawych wrażeń!
wtorek, 9 maja 2017
Pinta Table Brett
To mój pierwszy raz z dzikimi drożdżami! Piwo wygląda brzydko: całkowity brak piany, mętne, barwa brudnej wody. Do tego lekkie (3.5%) - a ja raczej nie przepadam za lekkimi piwami.
Pierwsze wrażenia nie nastrajały pozytywnie, ale... życie jest pełne niespodzianek! Table Brett ma ciekawy, lekko tytoniowy aromat. W smaku rześkie, nieco ziemiste i bardzo pijalne. Chętnie wypiję to piwo ponownie, jeśli będę miał okazję i Wam polecam również.
Grimbergen Goud (Dorée) 8°
Piwo ładnie się prezentuje - złocisty kolor, obfita piana. Aromat typowy dla belgijskich drożdży, ale delikatny (zbyt delikatny!) - tylko odrobinę czułem owoce. Piwo jest raczej wytrawne i, niestety, dość puste w smaku. Przy tak mocnym wysyceniu czułem właściwie tylko piekący dwutlenek węgla i na koniec nieco chmielowej goryczki, która przy braku smaku była nieprzyjemna. Alkohol (8%) dobrze ukryty - chociaż tyle... Nie polecam!
poniedziałek, 8 maja 2017
Rudolf z Browaru Jana
Nie piłem jeszcze żadnego piwa z Browaru Jana, gdyż zawsze mnie odstraszały. Moim zdaniem mają niesamowicie brzydkie etykiety i fatalne nazwy (Pafulon? serio?), a teksty na etykietach (oraz ich interpunkcja) wołają o pomstę do nieba. Jednakże nie piłem nigdy mocniejszego piwa opartego na słodzie pszenicznym, dlatego przełamałem się i spróbowałem.
Rudolf to 18.5% ekstraktu i 8.5% alkoholu. Piwo ma czerwonawą barwę z pomarańczowymi odblaskami, piana szybko znika. Początkowo aromat jest tylko drożdżowy, po kilku chwilach spędzonych z piwem pojawiają się w nim banany i lekka kwiatowość (zapewne pochodząca od chmielu). Smak trafił w moje gusta - Rudolf jest dość słodki, treściwy, z bardzo delikatną i przyjemną goryczką. Mimo takich parametrów piwo jest dobrze pijalne.
Podsumowując - warto było spróbować!
piątek, 5 maja 2017
Kord z browaru Jan Olbracht
Dużo się spodziewałem po tym piwie; udało mi się je zdobyć po porannym rajdzie do Intermarche, gdzie rzucono raptem kilka butelek.
Butelka prezentuje się znakomicie! Po zdjęciu kapturka spodziewałem się raczej korka (pasowałby bardziej do elegancji butelki), ale znalazłem tam kapsel, który wyjątkowo trudno jest zdjąć. Na butelce jest taki kołnierzyk (widać na zdjęciu), którym skutecznie przeszkadza w podważeniu kapsla czymkolwiek... Ale to nie ostudziło mojego zapału, wręcz przeciwnie! :)
Gdy wreszcie uwolniłem aromat z butelki, natychmiast przejąłem go mymi nozdrzami. Tu lekki zawód - aromat jest przyjemny, słodowo-karmelowy (z odrobinką sosu sojowego), ale nic wybitnego się tu nie dzieje. Przelewam piwo do szkła - ma ciemny, brunatno-czerwony kolor i niewielką, szybko opadającą pianę. Uraczyłem się pierwszymi łykami trunku i - co rzadkie - okazało się, iż w smaku jest znacznie lepiej, niż w aromacie! Smak jest złożony, aczkolwiek wszystkie jego elementy świetnie się harmonizują. Jest słodowość podszyta karmelem, są nuty suszonych owoców (rodzynki, daktyle), na finiszu znów karmel i delikatna cierpkość whisky. Trunek przyjemnie rozgrzewa przełyk, za to w ustach alkohol jest mało wyczuwalny (pomimo aż 12% zawartości tegoż!). Wysycenie niewielkie, ale to dobrze - dwutlenek węgla nie przeszkadza w cieszeniu się obecnymi tu posmakami. Bardzo smaczne piwo, piłem z przyjemnością do samego końca i chętnie uraczyłbym się jeszcze kilkoma łykami. Polecam!
czwartek, 4 maja 2017
Szkuta z Browaru Okrętowego
Określone jako "malzwein", parametry ma zbliżone do barley wine. Szkuta ma bardzo ładny, rubinowy kolor. Aromat ciekawy, pojawiają się w nim wyraźne nuty świeżych owoców (brzoskwinie, morele). Natomiast w smaku nie było już nic tak ciekawego - słodowość, lekki alkohol i nic poza tym. To kolejne piwo z Browaru Okrętowego, które - moim zdaniem - jest niedogazowane, niemal zupełnie płaskie. Przeszkadzało mi to, pijalność niewielka i przyznam, że trochę się z tym 0.5l męczyłem.
czwartek, 23 lutego 2017
Maredsous Tripel 10
Barwa jasnobursztynowa, drobnopęcherzykowa piana o niezłej trwałości. Jak zwykle powąchałem otwartą butelkę i szału nie było, ale po nalaniu do szklanki już tak :) Piwo ma niesamowity aromat słodkich czerwonych owoców (malina, truskawka, poziomka). Chwilami wpada w taką malinową mambę, ale to też jest przyjemne. W smaku też jest świetnie - lekka słodowość i belgijskie drożdże, które dają nieco przyprawowy posmak. Goryczki prawie brak. Piwo nie jest zbyt pełne i dobrze, bo przy takiej mocy (10% alkoholu) jest zaskakująco lekkie i pijalne. Alkoholu nie czułem wcale. Sam aromat owoców jest bardzo trwały, nawet przy ostatnich łykach wciąż przyjemnie pieścił moje nozdrza :)
Znakomite piwo, bardzo polecam. Nie pamiętam, kiedy jakiś trunek dał mi taką przyjemność!
Znakomite piwo, bardzo polecam. Nie pamiętam, kiedy jakiś trunek dał mi taką przyjemność!
Tomasz Kopyra - "Piwo - wszystko, co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka"
No i stało się! Najsłynniejsza postać w polskim światku piwnym, Tomasz Kopyra z blogu http://blog.kopyra.com wydał swoją książkę! Regularnie oglądam filmy p. Kopyry na YouTube i lubię je, pomimo skłonności autora do dygresji i pewnej rozwlekłości w mówieniu. Polecam szczególnie kurs sensoryczny oraz serię "Warzę z Kopyrem" (jeśli interesujecie się warzeniem piwa w domu).
Książka "Piwo..." zawiera mnóstwo interesujących informacji o procesie tworzenia piwa, o stylach (chyba najciekawszy dla mnie rozdział), o historii, o różnych mitach i miejskich legendach... Wszystko przyprawione anegdotami i ciekawostkami. Obejrzałem wcześniej sporo filmików Kopyra, mimo to nie nudziłem się i wiele rzeczy było dla mnie nowych. Co ciekawe: niektóre elementy procesu warzenia zrozumiałem dzięki tej książce lepiej, niż przy "Domowym piwie", które całkowicie się skupia przeciez na procesie warzenia w domu...
"Piwo..." napisane jest zgrabnie i dobrze się czyta. Minusem był dla mnie pewien chaos w treści - czasem autor zaczyna jakiś temat i płynnie przechodzi do innego, nie kończąc tego pierwszego, w związku z czym lektura niektórych części pozostawiła pewien niedosyt (zwłaszcza to było widoczne w rozdziale o tym, jak czytać etykiety). Mimo to zdecydowanie polecam!
piątek, 17 lutego 2017
Piwa belgijskie
Jakiś czas temu trafiłem na sklep http://belgijskiepiwo.com. Jestem miłośnikiem piw belgijskich, zatem na wypełnianiu koszyka spędziłem tam naprawdę sporo czasu. :) Paczka sprawnie dotarła, zatem spodziewajcie się wkrótce recenzji piw belgijskich!
Pinta Eisbock
Eisbock to piwo wymrażane - czyli po procesie fermentacji jest poddawane działaniu niskich temperatur, a następnie powstały lód jest usuwany. Dzięki temu piwo ma wyższy ekstrakt i zawartość alkoholu, staje się bardziej esencjonalne.
Eisbock z Pinty to 27% ekstraktu i 11.5% alkoholu w butelce 0.33l. Piwo ma ciemnobrązowy kolor i bardzo nietrwałą pianę, która zniknęła w ciągu kilku sekund. W aromacie dominuje chleb (co jest typowe dla koźlaków, czyli stylu bock), zwłaszcza ciemny, a nawet pumpernikiel. Pojawiają się również nieco słodsze nuty, kojarzące się z rodzynkami. W smaku jest podobnie - chleb, ciemne pieczywo, odrobina rodzynek. Po kilku minutach spędzonych z tym eisbockiem zacząłem wyczuwać sos sojowy, który - niestety - dobił te słodsze nuty. Alkohol w smaku bardzo dobrze ukryty, przyjemnie rozgrzewa przełyk. Goryczki brak.
Piwo jest treściwe i smaczne, aczkolwiek czegoś mi tu brakowało. Spodziewałem się trunku znakomitego, a dostałem "tylko" bardzo dobre piwo.
wtorek, 14 lutego 2017
Żywiec Porter, leżakowany 3 lata
Witam na moim blogu o piwie! Nazywam się Przemek Müller i będę dla Was pisał o moich wrażeniach z degustacji, o warzeniu, o smakowaniu tego fascynującego trunku.
Jako, że to pierwszy post, postanowiłem sięgnąć do piwnicy. Leżakuję tam różne piwa (głównie portery) i wybrałem przedstawiciela tego gatunku z Żywca. Zdecydowanie nie jest to najlepszy porter bałtycki w naszym kraju, jednakże byłem ciekaw, czy czas mu posłuży.
Po otwarciu napotkałem przyjemny aromat rodzynek i trochę sosu sojowego. Są to typowe aromaty pojawiające się w leżakowanych ciemnych piwach, wynikające z utlenienia. Oba aromaty szybko uciekły po przelaniu do szkła (szkoda tego rodzynkowego!) - tu przeważała paloność, ale w ogóle w szkle jakikolwiek aromat był słabo wyczuwalny. Piana skromna i niezbyt trwała. Smak natomiast zawiódł mnie; piwo było bardzo wytrawne i zdecydowanie brakowało mu ciała. Przeważała paloność i alkohol, jakbym pił jakiegoś kiepskiego RISa, a nie porter bałtycki. Kiepsko się postarzał, niestety...
Mam nadzieję, że inne butelki z piwnicy lepiej zniosą próbę czasu!
Po otwarciu napotkałem przyjemny aromat rodzynek i trochę sosu sojowego. Są to typowe aromaty pojawiające się w leżakowanych ciemnych piwach, wynikające z utlenienia. Oba aromaty szybko uciekły po przelaniu do szkła (szkoda tego rodzynkowego!) - tu przeważała paloność, ale w ogóle w szkle jakikolwiek aromat był słabo wyczuwalny. Piana skromna i niezbyt trwała. Smak natomiast zawiódł mnie; piwo było bardzo wytrawne i zdecydowanie brakowało mu ciała. Przeważała paloność i alkohol, jakbym pił jakiegoś kiepskiego RISa, a nie porter bałtycki. Kiepsko się postarzał, niestety...
Mam nadzieję, że inne butelki z piwnicy lepiej zniosą próbę czasu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)